|
www.kgbbastion.fora.pl Forum Klubu Gier Bitewnych Bation
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 0:01, 16 Kwi 2012 Temat postu: Cyberpunk2020: Przygoda "Dr Queen" |
|
|
Niebawem rusza przygoda w Cyberpunka2020. Akcja rozpocznie się 29.10.2019r. w Miami.
Poniżej wstęp:
23.10.2019r. – PLAŻA W POBLIŻU MIAMI
Siwy mężczyzna ubrany w czarny, flanelowy garnitur patrzył zamyślonym wzrokiem na wzburzony ocean. Zadumę przerwał mu głos młodego człowieka.
- Proszę zaczynać Panie Mościcki – powiedział dwudziestokilkuletni chłopak. Peter chce mieć to już za sobą.
- Masz rację Maxwell– odparł, odwrócił się w stronę zgromadzonych na plaży ludzi i zabrał głos:
- Drodzy zebrani! Zebraliśmy się tu dzisiaj, żeby pożegnać Ortensję i Antonia Cassano, którzy zakończyli swą ziemską podróż. Ich tragiczna śmierć była dla nas wszystkich bolesnym ciosem i wielkim zaskoczeniem – mężczyzna zrobił pauzę i spojrzał na trzymaną w rękach urnę. – Nie łatwo jest żegnać się, szczególnie mnie, ponieważ znałem ich dobrze i bardzo szanowałem.
Pamiętam wiele wspaniałych chwil spędzonych razem, zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym.
Antonio zawsze starał się być osobą odpowiedzialną, świetnie zorganizowaną, energiczną i pomysłową. Jego szczególnym darem była łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi. Ze swoimi pomysłami potrafił dotrzeć do ich umysłów i serc. Szanował ludzi o odmiennych poglądach co dało mu z ich strony wielką sympatię i oddanie. Był osobą niezmiernie sympatyczną. Chociaż z natury poważny, dla każdego miał dobre słowo.
Z Ortensją dane mi było spędzić mniej czasu, ale jej śmierć wstrząsnęła mną równie mocno. Wszyscy zapamiętamy ją jako kobietę zawsze uśmiechniętą, podchodzącą do życia z optymizmem, mimo że nie dane było jej żyć w spokojnych czasach. Wyróżniała się otwartością i szczerością, a rozmowa z nią zawsze była budująca i podnosząca na duchu.
Peterze, chcielibyśmy zapewnić Cię o wielkim współczuciu i prosić o przyjęcie wsparcia z naszej strony.
Dziękuję wszystkim, którzy przybyli tu na dzisiejszą uroczystość. Ortensjo, Antonio, będziemy zawsze o Was pamiętać, a teraz, gdy Wasza ziemska podróż dobiegła końca, mówimy: żegnajcie, nasi przyjaciele.
Mężczyzna otworzył czarną, metalową urnę i w milczeniu wysypał prochy zmarłych, które momentalnie porwał wiatr.
Słońce skryło się za horyzontem. Po krótkich kondolencjach złożonych synowi zmarłych, żałobnicy ruszyli w stronę swoich samochodów. Stypy nie będzie. Może dlatego w ceremonii pożegnania uczestniczyła tylko garstka zaproszonych. Czarny mustang, nie włączając świateł, dyskretnie oddalił się z miejsca pochówku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Czw 22:48, 19 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amano
Technowiking
Dołączył: 13 Wrz 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 0:18, 16 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Przygnębiające że umiera tylu wartościowych ludzi, a tymczasem tylu gnojów żyje i ma się dobrze. Ta myśl kołacze mi się w głowie przez cały pogrzeb, ale nie nękam nią Petera, tak samo jak tym że wypożyczony garnitur mnie uwiera, ni tym że jutro czeka nas powrót do codziennego życia. Wiem kiedy milczeć...
Pomyśleć że jeszcze parę dni temu martwiłem się kacem i pizdą pod okiem. Parę dni temu...
Maxwell Robertson
Otwieram oczy. Sufit. Mimo potwornego kaca obraz jest ostry i wyrazisty, zasługa nowiuśkich Opti-techów. W końcu kto normalny będzie oszczędzał na zdrowiu? Zwlekam się z wyra, stukot potrącanych w drodze do łazienki butelek wwierca się w mózg potęgując agonię tego poranka. Słyszę cichy jęk i odwracam się. Spod syntetycznego koca, którym przyrzucony jest materac wystaje burza rudych włosów z jednej strony i całkiem zgrabna łydka z drugiej. Kobieca łydka. Ku*wa mac, mam nadzieje że to nie jest żaden trans czy inny dewiant. Powinienem mniej pic. Pospiesznie zamykam drzwi do łazienki. Z lustra nad kranem spogląda na mnie umęczona chlaniem, choć młoda i przystojna twarz – ostra kwadratowa szczęka pokryta kilkudniowym zarostem, czarne, niezbyt długie włosy, brązowe oczy firmy Opti-tech… Otwieram szafkę i drżącą ręką wrzucam do szklanki garść wydobytych z niej tabletek – to powinno postawić mnie na nogi na tyle żebym utrzymał w żołądku prepack. Zbieram się na odwagę żeby sprawdzić kto leży w moim cholernym łóżku…
Wczesnym popołudniem w mojej ulubionej knajpie nie ma prawie gości. Znajoma kelnerka przynosi obiad – dzbanek mocnej kawy i paczkę fajek. Odchodząc mruga zalotnie. Kiedy na nią patrzę zdaje mi się że jest z plastiku, przeszła pewnie tyle liftingów że jak się uśmiecha to podnoszą się jej palce u stóp, tapetę natomiast nakłada szpachlą. I tak ją lubię.
Telefon. Uruchamiam cyberłącze i słyszę – robota. Już czuję że w tym miesiącu nie będzie problemu z czynszem.
Pakuję pospiesznie sprzęt do lekko sfatygowanego vana, dżinsy i kurtkę zastąpił nieodłączny kremowy prochowiec, na szelkach w kaburze kołysze się cywilna Arasaka, kaliber 9mm. Na wszelki wypadek. Jedziemy.
Chłopaki z Dependence są już na miejscu. Gangersi leniwie zdemolowali parę witryn sklepowych i podpalili ze dwa auta. Z prawdziwym przedstawieniem czekają na przyjazd glin. I mój. Uruchamiam sprzęt, nastawiam antenę, po czym wypadam z vana z rozwianym włosem i mikrofonem w ręku. Wrzucam ofertę do sieci – rozróba na rogu 10 i placu dworcowego, Live, wywiad, wywoławcza 500 eurodolarów. Nie czekam długo, kanał Tele5 oferuje 550, DailyNews 600, wszystkich przebija TVM24 – 800, biorą prawa do retransmisji. Zapłacą, ale nie puszczą materiału. Niech spierdalają, DailyNews it is. Udostępniam sygnał i zatapiam się w swoim żywiole…
„Akty przemocy na ulicach miasta eskalują, kiedy to kilkunastu młodych ludzi wyładowuje swoja frustrację na rogu 10 i placu dworcowego. Specjalnie dla widzów DailyNews składam relację z pierwszej ręki” – zjawiają się radiowozy lokalnych. Dym zaczyna się na całego, ale nie trwa długo – w końcu mam to po co tu przyjechałem – jeden z panków na tle płonącego wraku radiowozu wrzeszczy do kamery „Wolność dla Maxona! Myślicie że wolno wam trzymać człowieka bez dowodów już drugi rok tylko dla tego że macie za sobą mundury i pały? Zobaczcie co warte są wasze pały!” po czym dorzuca do ognia policyjną tarczę. Cholerstwo nie chce się palić…
DailyNews ma historię. Dependance ma swoja okazję nagłośnienia sprawy aresztowania Maxona w mediach. Ja mam 600 eurodolarów i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Czas się zwijać.
Nagły podmuch porywa poły płaszcza, Panki zasłaniają oczy przed pyłem wzniecanym przez lądujący AV. Federalni. Ku*wa. Chłopaki rozbiegają się na wszystkie strony, kilku z nich dosięgają gumowe kule, większość jednak znika wśród zabudowań. Kręcę do końca, z buta może bym zwiał, ale przecież nie zostawię vana. Ostatnie co widzę do gumowa pała podbijająca moje piękne Opti-techy. Dobrze że to był Live stream…
- Nazwisko!
Ostry męski głos już potęguje ból głowy. Już drugi, po porannym kacu tego dnia…
- Robertson – pada moja odpowiedź
- Imię?
- Maxwell
- Wiek?
- 24 lata
Nie ma co się kryć. I tak sprawdzą to w systemie.
- Wiesz że za udział w zniszczeniu mienia i napaści na funkcjonariuszy grozi ci 10 latek w pierdlu?
Chuja mi grozi. Ale siedzę cicho, nie chce dostać pałą.
- No co, nagle odechciało ci się rozmowy? Może mamy cię jakoś zmiękczyć?!
- Spokojnie John, daj chłopakowi odsapnąć – wtrąca się trzeci głos. – papierosa?
Dobry i zły glina? Najs.
- Chętnie – odpowiadam gdy zły glina opuszcza pokój.
- No więc, Max, jak to się stało że taki gość jak ty znalazł się w takim paskudnym miejscu? Pochodzisz z teksasu, po co pchać się do brudnego miasta?
Ok, pogram w twoją gierkę, i tak nie mam nic lepszego do roboty…
- Przeprowadziłem się wraz z matką jak miałem rok. Właściwie to wychowałem się na tych ulicach. Matka dorywczo kelnerowała, czasem składała chipy na taśmie. Ojca nie znałem. W wieku 12 lat dostałem swoją pierwszą kamerę i chociaż sprzęt sam w sobie mnie nie kręci, to uwielbiam możliwości jakie on daje.
- Możliwości?
- Tak. Mogę pokazać całemu światu to co akurat mnie zainteresuje. A jeśli okaże się interesujące także dla świata, to jeszcze mi za to płacą. Poznaję ciekawych ludzi…
- To bandyci i zadymiarze którzy chcą wyciągnąć swojego koleżkę z mamra.
- Jeśli dzięki mnie chociaż kilka osób zada sobie pytanie dlaczego ten koleżka właściwie siedzi, to będę usatysfakcjonowany – wyszczerzam żeby w uśmiechu – poza tym sprawdź kieszenie mojego płaszcza zanim wróci twój groźny znajomy. Leży tam licencja reporterska i pozwolenie na broń, nic nielegalnego dziś nie robiłem. Więc możemy przestać marnować czas i iść na wieczorne piwo?
Po 22 już wracam na kwadrat. Nagle przychodzi wiadomość. Na konto wpłynęło 650 eurodolarów tytułem „DailyNews, + bonus za federalnych”. Uśmiecham się i zmieniam kierunek marszu. Ciekawe czy Ruda jest jeszcze w mojej knajpie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Amano dnia Wto 0:24, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:45, 19 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
AUTOREM TEKSTU JEST CELI.
Peter Cassano ma 24 lata i jest z pochodzenia Włochem skąd pochodzili jego rodzice. Ma 175 cm wzrostu i ciemnobrązowe oczy. Jest jedynakiem. Od dziecka fascynowała go technika i postęp cywilizacyjny. W liceum po pijaku założył się ze swoim kolegą Maxwellem o zgrzewkę piwa, czy będzie w stanie wejść na dach szkoły po piorunochronie. Zakład wygrał, jednak przy „zjeżdżaniu” w dół nieszczęśliwie rozciął sobie palca wskazującego lewej dłoni i niezbędna była amputacja. Niespełna 2 tygodnie po tragicznym wydarzeniu młody Peter sam skonstruował swoją pierwszą cyborgizację i z pomocą ojca zamontował sobie „żelaznego palca” – jak później nazywali go koledzy z klasy.
Do pewnego momentu jego życie ciągnęło się bardzo powoli. W swoim domu założył gabinet medyczno-cybernetyczny. Utracił kontakt ze światem zewnętrznym, a jedynymi ludźmi jakich widział to klienci, których i tak nie było za wielu. Ledwie starczało mu na czynsz. Jednak kolejne dni zmieniły jego dotychczasowe życie…
Do tragicznego wydarzenia doszło 20 października 2019 roku. Peter dowiedział się, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Widział, że to nie był zwykły wypadek. Ojciec Petera był zawodowym informatykiem i miał duże wpływy w mieście, matka natomiast była dziennikarką i pracowała dla jednej z korporacji. Oboje z rodziców nie rozmawiali z synem o sprawach zawodowych. Jedyne czego się dowiedział to to, że zarówno ojciec jak i matka przez ostatnie kilka tygodni pracowali dla niejakiego „Włocha”.
Po tym wydarzeniu Peter zamknął w swoich czterech ścianach, mimo to kontynuował pracę jako cybermedyk.
***
25 października 2019
Już 3 rano. Siedzę nad tym jebanym algorytmem od dobrych 6 godzin i ku*wa nic. Ja pierdolę. Wymyślił sobie wysuwane nożyce. Mówiłem mu, żeby poszedł z tym do Pete’a on jest specjalistą od anatomii ręki i nie tylko... Nagle moje rozmyślania przerywa alarm z mojego cyberucha – kolejny klient. Kogo ku*wa niesie o tej porze!? Podchodzę do drzwi i zaglądam przez noktowizjer. Jakichś dwóch typów w garniturach. Postanowiłem otworzyć.
- Pan Peter Cassano? Zapytał jeden z nich mocno cybernetyzowanym głosem.
- Tak, o co chodzi?
- Pora może nie najlepsza, ale pilnie potrzebujemy twojej pomocy. Nasz prze.. przyjaciel potrzebuje natychmiastowej pomocy medycznej. Leży nieprzytomny w samochodzie.
Zauważyłem jak temu drugiemu kropelki potu pojawiły się na czole.
- Ten czarny mustang? Spytałem choć nie było innego samochodu w pobliżu.
- Tak.
- Założę tylko jakieś buty.
Podszedłem do samochodu. W środku na przednim siedzeniu siedział kolejny mężczyzna w garniturze. Albo ci ludzie są z korporacji albo to jakaś mafia. No ale skora mają taką furę, to pewnie sporo zapłacą za pomoc dla kolegi. Otworzyłem drzwi mustanga i spojrzałem na pacjenta.
- Co mu się właściwie stało? Spytałem.
- Noga.. Jego noga.. Odezwał się ten drugi.
O ku*wa! Jego noga, a raczej pół-noga, bo tyle z niej zostało, była cała w mechanicznych drzazgach. Skurczybyk miał cybernetyczną nogę!
- Trzeba go zabrać do środka. Pomóżcie, ale obawiam się, że niewiele tu pomogę. Powinniście pojechać z nim do..
- Nie żyje. Przerwał pierwszy z przerażającym spokojem.
- Kto nie żyje!? Już wyraźnie się zaniepokoiłem.
- Ten cały cybermedyk Pete.
- Jak to nie żyje?! Gdzie?! Jak ?! Skąd..?! Wykrzyczałem pełen zdezorientowania.
- Próbował pomóc naszemu przyjacielowi, ale nas oszukał. Zwlekał z naprawą nogi by więcej zarobić. W końcu się zorientowaliśmy.
Zdębiałem. Nie wiem o co tu chodzi, ale chyba zaczynam się pakować w niezłe gówno.
- Mamy nadzieję, że okażesz się bardziej uczciwy. Zresztą i tak nie masz wyjścia. Albo naprawisz mu tą cholerną nogę albo my naprawimy twoją.
I znowu ten skrzeczący komputerowy głos. Kim oni kurwą są? Robotami? Ja pierdolę. Jebany Pete. Nie mógł zrobić swojej roboty tylko połasił się na kasę i teraz jeszcze ja mam przez niego kłopoty.
- No chyba na to wygląda. Odpowiedziałem tylko, choć w głębi duszy srałem po gaciach.
Przynieśli kolegę do mojego domu i położyli go na łóżku.
- Zobaczę co da się zrobić. Powiedziałem i od razu zabrałem się do roboty.
- Przyjedziemy tu za 3 dni. Lepiej żeby wtedy już stał na własnych NOGACH. Mocno zaakcentował ostatni wyraz.
Po chwili usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi i tylko dzięki cyberuchu usłyszałem także odjeżdżający samochód…
28 października 2019
Od 3 dni prawie w ogóle nie spałem, ale w końcu się udało. Na szczęście noga nie była w tak złym stanie na jaki wyglądała. Pete nieźle to wykombinował. Wystarczyło tylko przepiąć kilka mikrokontrolerów, na szczęście były już zaprogramowane i przestawić kilka diod „zenera” na kierunek zaporowy. Ale zanim na to wpadłem to dłubałem i dłubałem. Potem tylko zrekonstruować uszkodzone kable i obudować nogę. Dobrze, że Maxwell załatwił mi te części. Od dobrych kilku miesięcy się z nim nie widziałem, nie licząc pogrzebu rodziców, ale wiedziałem za zawsze mogę na niego liczyć. Nikomu nie powiedziałem co się wydarzyło naprawdę 25 października, nawet jemu, w obawie, że mogliby i się do niego dorwać.
Pacjent miał na imię Axel i okazał się bardzo miłym człowiekiem. Z początku po przebudzeniu był lekko zdezorientowany, ale szybko wytłumaczyłem mu co się wydarzyło, a on się tylko uśmiechnął. Po krótkiej rozmowie wykonał telefon i dosłownie za niecały kwadrans pod moim oknem pojawił się czarny mustang.
- Masz tu pieniądze za twoją robotę. Jeszcze się zobaczymy. Axel wziął od kolegów kopertę i nie zaglądając do niej wręczył mi ją.
- Dziękuję .Odpowiedziałem nie wiedząc co więcej powiedzieć. Trzech ludzi w garniturach wsiadło do mustanga i odjechało... Tak się zaczęła moja przygoda ze światem przestępczym.
AUTOREM TEKSTU JEST CELI.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Pon 0:59, 30 Lip 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:14, 24 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
PAŹDZIERNIK 2019 – MIAMI
Facet stojący na pokładzie jachtu pośpiesznie wybrał numer telefonu. Po kilku sygnałach ktoś odebrał:
- Tak?
- Cześć.
- Witam panie Clark. – odparł męski głos w słuchawce, z obcym akcentem zdradzającym, że amerykański nie jest jego językiem rodzimym.
- Słuchaj, wielkie dzięki za zaproszenie, ale nie dam rady przylecieć. Mam ostatnio dużo spraw na głowie.
- Na głowie? – zawahał się rozmówca.
- Grunt pali mi się trochę pod stopami, muszę szybko dopiąć wszystko na ostatni guzik – sprostował.
- Nie rozumiem. – zasmucił się głos w słuchawce.
- Problemy.
- Aaa, teraz to wiem. Dziwny ten wasz język. – panie Clark. – skwitował.
- Powiedział człowiek piszący znaczkami.- odparł Clark. Jak znajdę chwilę to się spotkamy, bo chcę porozmawiać o tym nowym modelu…
- Doskonale – przerwał wyraźnie uradowany rozmówca. Wiedziałem, że się Pan zdecyduje. Zarezerwowany egzemplarz cały czas na Pana czeka. W takim razie w każdej chwili zapraszam do siebie. Mam świetne cygara Cohiba. Są jak to się tu mówi: totalmente a mano.
- Mam nadzieję, że dogadamy się co do ceny, bo ta, którą mi zaproponowałeś jest jakby to powiedzieć…
- Adekwatna do jakości? – zażartował.
- Niezupełnie to miałem na myśli… Sorry, muszę kończyć. Będziemy w kontakcie.
- Do usłyszenia – panie Clark. – rozmówca rozłączył się.
- Ku*wa, że też doba ma tylko 24 godziny. Mężczyzna schował telefon do kieszeni płaszcza i odwrócił się. Za nim stał starszy mężczyzna wyglądający jak Marlon Brando w „Ojcu Chrzestnym”.
- Widzę, że o swoje sprawy potrafisz zadbać znakomicie. A jak moje?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Wto 0:22, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:12, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
1 LISTOPADA 2019 – KUBA, LOTNISKO W HAWANIE
Tania Zabrinska była 40-letnią blondynka, o wschodnioeuropejskiej urodzie, całkiem atrakcyjną jak na swój wiek. Siedziała w kawiarni na lotnisku. Ubrana w elegancką, szytą na miarę garsonkę ze znużeniem obracała na palcu pierścionek. Czas zawsze dłuży się niemiłosiernie, gdy czekamy na coś bezczynnie – pomyślała. Bo właśnie dzisiaj, jak na złość, z powodu burzy i porywistego wiatru, samolot z Hong Kongu miał dwugodzinne opóźnienie.
W końcu sztuczny głos z głośników, zbyt idealny jak na mowę człowieka, nadał wyczekiwany przez kobietę komunikat: Opóźniony samolot linii China Airlines bezpiecznie wylądował na pasie nr 1. Tania poprawiła makijaż.
20 minut później, człowiek na którego czekała, wraz z dwoma osobistymi ochroniarzami przewyższającymi go o głowę przysiadł się do jej stolika. Skośny i żółty, niski i chudy, stary i brzydki, i na dodatek ma małego. Nie wiedzieć czemu wszyscy Chińczycy wyglądają identycznie – surowo oceniła w myślach przybysza. - Może przynajmniej jakąś premię da, bo po co chciał się widzieć osobiście?
- Dzień dobry panie Bo Wan – zwróciła się do mężczyzny z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Już dobry wieczór –odparł rzeczowo w języku chińskim, zerkając na wysadzany brylantami platynowy zegarek marki Philip Patek, warty pewnie z 50 000 Eurodolarów. Była 19:15.
- Jak minął Panu lot? – Tania przeszła z angielskiego na chiński.
- A dziękuję, źle. Transport lotniczy nigdy nie był moim faworytem. Proszę za mną.
Cała czwórka opuściła halę przylotów. Na zewnątrz czekała biała limuzyna. Na widok nadchodzących osób, młody szofer pospiesznie zgasił butem papierosa i podbiegł otworzyć drzwi. Chińczyk wsiadł pierwszy, Tania zaraz po nim. Szofer z ochroniarzami zostali na zewnątrz. W środku, samochód również prezentował się wyśmienicie.
- Koniaku? – zadał retoryczne pytanie pan Wan nalewając sobie trunek do kryształowej szklanki.
- Nie, dziękuję – zgodnie z przewidywaniem Chińczyka odparła Tania.
- Mam nadzieję, że ma Pani dla mnie pełny raport dotyczący zakończenia kolejnej fazy naszego projektu, o który prosiłem.
- Oczywiście. - Kobieta wyjęła z torebki pendrive’a. Są tam informacje jakie przekazał mi kierownik projektu.
- Dziękuję. Nie mam za wiele czasu, więc od razu zgram dane. Chińczyk podwinął rękaw, wpiął nośnik danych do gniazda USB w przedramieniu. Po kilku sekundach transfer zakończył się. – Rozumiem, że żadnych niespodzianek nie było? – spytał włączając telewizor. Kobieta pokręciła głową.
- Jedziemy do hotelu? – zmieniła szybko temat i położyła rękę na ramieniu pana Bo Wana.
- O nie kochana, dzisiaj tylko interesy – po raz pierwszy od początku spotkania uśmiechnął się.
- Szkoda – kobieta zrobiła zawiedzioną minę choć tak naprawdę odetchnęła z ulgą. – A kiedy mam się spodziewać przesyłki z wszczepami dla zespołu?
- W ciągu 2-4 dni powinna być na miejscu. Tymczasem do widzenia.
O niczym nie wie. A więc, wszystko pod kontrolą. Tania wysiadła z samochodu spokojona i wyraźnie zadowolona.
- Do widzenia Panie Bo Wan – powiedziała zamykając drzwi wozu.
Już miała się oddalić gdy przyciemniana szyba auta odsunęła się:
- Jeszcze jedno. – powiedział Chińczyk. Nie może być tak, że jeden człowiek niweczy bardzo ważną, wielomiesięczną pracę zespołu specjalistów. Taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Jeśli te dane trafią w niepowołane ręce… - zawiesił głos. Czasy, gdy uwierające buty oddawało się do szewca do naprawy minęły bezpowrotnie. Za tydzień będę tu znowu. Czekam na efekty i szczegółowy raport. Oczekuję, że sytuacja do tego czasu się unormuje i będziemy mogli kontynuować pracę. – Bo Wan nie krył rozczarowania.
- Przepraszam, robię wszystko co w mojej mocy. Nie zawiedzie się Pan na mnie.- w oczach Tanii dało się zauważyć przerażenie.
- Często Pani powtarza, że cel uświęca środki. Proszę mieć to na uwadze.
- Ale… - kobieta zawahała się, - od kogo Pan się dowiedział?
- Sam chciałbym to wiedzieć, ale wygląda na to, że ktoś za Panią nie przepada, Pani prezes.
Pan Wan skinął ręką na swoich ludzi i zasunął szybę. Ochroniarze i szofer wsiedli do limuzyny.
- Jedź – rozkazał. Limuzyna ruszyła. Kobieta została sama.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Pon 20:17, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:54, 20 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
15 PAŹDZIERNIKA 2019 – KUBA, HAWANA
Dzwonek do drzwi.
- Wejść!
Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do nowoczesnego gabinetu.
- Lepiej, żeby to było coś ważnego! – warknęła do niego siedząca za biurkiem kobieta.
- Od kilku godzin łamię sobie głowę, czy już po sprawie, pani Zabrinska? – zapytał rozmówca.
- No szlag mnie zaraz trafi! – wybuchnęła.
- Nie chciałem dolewać oliwy do ognia, a jedynie wiedzieć na czym stoimy. – próbował łagodzić sytuację.
- Oczywiście, że nie po sprawie.
- Masz babo placek. Zaczynają się schody. W takim razie zamieniam się w słuch.
- Lepiej byś się w jasnowidza zamienił – pomyślała kobieta i powiedziała:
- Owszem. Przeszukali go w Miami, ale nie miał nic przy sobie. Dane muszą być ukryte gdzieś na Kubie! Zawsze jak jedna rzecz się nie powiedzie to potem pieprzy się wszystko po kolei! – krzyczała wyprowadzona z równowagi kobieta.
- Facet ma łeb na karku, ale porwał się z motyką na słońce. Niemniej jednak ich plan, kimkolwiek są, spalił na panewce. Koniec końców, nie spuszczając go z oka, trafimy do jego zleceniodawców jak po nitce do kłębka – odparł.
- Nie zamierzam czekać. W ciągu tygodnia załatwię tę sprawę, ostatecznie, zanim Chińczyk się dowie. Tylko kto do cholery wiedział o projekcie, że go wynajął?!
- Stawiam Eurodolary przeciwko orzechom, że mamy w zespole szpiega. Nie chcę krakać, ale obawiam się, że otwarto Puszkę Pandory. – Mężczyzna nie był zachwycony obrotem sprawy.
- To wszystko co wiem. Muszę teraz pomyśleć, sama. – kobieta położyła nacisk na ostatnie słowo.
- Kłaniam się – powiedział i wyszedł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 8:11, 03 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
2 LISTOPADA 2019 – KUBA, HAWANA
Łysy, dobrze zbudowany typ, koło trzydziestki obudził się i rozejrzał się wokoło. Leżał pod ścianą w slumsach Hawany. Bolała go głowa, rozmazywał mu się wzrok i czuł, że zaraz się zrzyga. Przeczucie nie myliło go.
- Co ja tu do chuja robię? – wymamrotał do siebie wypluwając z ust resztki wymiocin. Podniósł się niepewnie z ziemi usiłując przypomnieć sobie co robił poprzedniego wieczora. Zobaczył stojącą przed nim dziewczynę o latynoskiej urodzie – dziwkę, sądząc po ubiorze.
- Stoi tu gdzieś w pobliżu złoty Merc? – spytał.
- Nie. Ukradli Ci.
- Pierdolisz!?
- Ale dokumenty zostały – wskazała na porozrzucane dowody osobiste.
- Zajebiście.
Typ sprawdził kieszenie. Kluczyków od samochodu rzeczywiście nie było, ale telefon o dziwo się ostał. 15 nieodebranych połączeń od Zabrinskiej. Wreszcie przypomniał sobie po co przyjechał na Kubę. Kurwa, pełen sukces operacyjny. Na pewno czeka na mnie premia od pani prezes. – pomyślał.
- Czego właściwie chcesz? – spytał dziwki.
- Niczego. Po prostu rzadko mam okazję rozmawiać z kimś bardziej wyjebanym ode mnie. – zaśmiała się.
- W takim razie porozmawiajmy o tym co się działo ubiegłej nocy.
15 H PÓŹNIEJ
- Nie podaruję im tego. Kurwa nie podaruję! – łysy klął w myślach czekając na samolot do Miami. Jebane skurwysyny!
NOC Z 2 NA 3 LISTOPADA 2019 – USA, MIAMI
Atrakcyjna, ruda panienka zaparkowała wóz na nadbrzeżu portowym. Wysiadła i zapaliła papierosa. Miała wrażenie, że w pobliżu nie było nikogo. Nagle, za plecami usłyszała zbliżające się kroki. Zanim zdążyła się odwrócić poczuła tępy ból głowy i straciła przytomność.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Nie 16:16, 03 Cze 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:55, 06 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
.
13 października 2019, Hawana
Do: Tania Zabrinska, Prezes, Wan & Pai Miami Inc.
Od: Japento Tesuke, Kierownik projektu, Wan & Pai Inc.
PROJEKT „DR QUEEN”
FAZY PROJEKTU:
1. Gromadzenie i weryfikacja danych, szeroko pojętej wiedzy medycznej potrzebnych do rozpoczęcia projektu (ukończona pomyślnie)
2. Badania prowadzone w oparciu o modele teoretyczne, a następnie weryfikowanie wyników poprzez testy praktyczne(ukończona pomyślnie)
3. Fizyczne skonstruowanie prototypu biokomputera Dr Queen jako całości i grup nanorobotów, każdej o innym spectrum działania(ukończona pomyślnie)
4. Stworzenie systemu operacyjnego (software) umożliwiającego biokomputerowi wydawanie nanorobotom poleceń, wgranie bazy danych powstałej podczas fazy pierwszej(ukończona pomyślnie)
5. Testowanie poszczególnych funkcji kompletnego prototypu biokomputera Dr Queen na organizmach żywych(ukończona pomyślnie*)
6. Opatentowanie systemu Infinity oraz biokomputera Dr Queen.
7. Wyposażenie komputera w nowy system operacyjny Infinity_v2 posiadający sztuczną inteligencję (aby nie wymagana była ingerencja człowieka). Pozwoli to na automatyczne wykrywanie zaburzenia homeostazy organizmów żywych.
8. Opatentowanie wynalazku na Kubie.
9. Integracja biokomputera z systematycznie uaktualnianymi bazami danych korporacji na całym świecie.
*Wpływ na organizm ludzki i konsekwencje leczenia nie zostały do końca zbadane.
.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Pon 22:51, 18 Cze 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 2:24, 19 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
ZESPÓŁ PROJEKTOWY:
SPONSOR PROJEKTU:
Bo Wan
NADZÓR PROJEKTU:
Tania Zabrinska
KIEROWNIK PROJEKTU:
Japento Tesuke
LIDERZY PROJEKTU:
Tania Zabrinska – nadzór projektu, biologia, biotechnologia, medycyna molekularna.
James Smith – inżynieria genetyczna (terapia genowa, klonowanie), neurologia, psychiatria.
Carlos Mendoza - biochemiczne układy elektroniczne, informatyka genetyczna.
Adolfus Rupertus Gerrington - nanotechnologia, piktotechnologia, femtotechnologia.
Asphalt Bambusson – cybernetyka teoretyczna (teoria sterowania, teoria systemów, teoria informacji, teoria gier, teoria decyzji, teoria automatów abstrakcyjnych, teoria sieci neuronowych).
Vương Thị Cúc Nguyệt – cybernetyka stosowana (cybernetyka techniczna, cybernetyka ekonomiczna, cybernetyka społeczna, cybernetyka wojskowa, cybernetyka biocybernetyka).
Theodore Slaven – mechanika, robotyka, automatyka, synergetyka (samoorganizacja układów dynamicznych, w których lokalnie występuje zjawisko wzrostu miary wewnętrznej organizacji, czyli zmniejszanie się ich entropii).
UCZESTNICY PROJEKTU (KOLEJNOŚĆ ALFABETYCZNA):
Brantley Bella
Bergeron Danny
Fan Hua
Fedorov Zakir
Grass Sven
Gustavsson Miriam
Martens Rose
Mbunae Mea
Mikhenadel Hadel
Okumura Yukika
Roseboom Erva
Sakariassen Dana
Stamulak Dojcin
Wan Xian
Zawodny Miroslav
I inni
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 2:28, 19 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
4 LISTOPADA 2019 r. MIAMI, KONFERENCJA NAUKOWA W KORPORACJI WAN & PAI
- Na zakończenie - powiedziała stojąca na mównicy Tania Zabrinska do zgromadzonych na sali konferencyjnej ponad 300 osób - pragnę jeszcze raz zwrócić się do przybyłych tu przedstawicieli korporacji Bayer AG i Monsanto Company, aby podkreślić, że jestem głęboko przekonana, iż uda nam się osiągnąć consensus w kwestiach spornych dotyczących polityki ochrony ludzkiego zdrowia i życia. Dziękuję wszystkim zgromadzonym za przybycie na sympozjum. W szczególności dziękuję Pani Madelene Marceau - prezes korporacji Monsanto Company filia w Miami oraz Panu Carlowi Duisbergowi - vice prezesowi korporacji Bayer AG Health Care filia w Miami. Konferencję uważam za zakończoną.
Przez salę przeszła burza oklasków. Prezes Zabrinska odeszła od mikrofonów i napiła się letniej niegazowanej wody. Po chwili podszedł do niej jeden z uczestników sympozjum:
- Czy znalazłaby Pani dla mnie chwilę czasu? - niski, gruby, na oko 60 letni mężczyzna w biało-zielonym garniturze odezwał się z perfekcyjnym rosyjskim akcentem, głosem emitowanym przez syntezator dźwięku.
- Wie Pan, jestem osobą bardzo zajętą - z przesadną powagą, również nienagannym rosyjskim odparła Tania Zabrinska. Znajdę, oczywiście, że znajdę - powiedziała po chwili spoglądając mu znacząco w oczy i uśmiechnęła się.
- Oczywiście - odrzekł usatysfakcjonowany Carl Duisberg - vice prezes Bayer AG.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 5:17, 21 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
WIKIPEDIA
Giacobbe Stefano Garibaldi znany również jako Włoch (ur. 19 września 1959 roku w Palermo na Sycylii) – amerykański mafiozo włoskiego pochodzenia. Członek rodziny mafijnej Garibaldi, działającej na terenie USA.
Rodzina Garibaldi zarządza organizacją przestępczą o nazwie „In Nome Principios” (w imię zasad). Od 2013 roku Giacobbe Garibaldi jest bossem (z włoskiego - Don) mafii „In Nome Principios”. Ostatni raz widziany był on w lipcu 2014 roku w Porto Alegre w Brazylii, czego dowodem jest zrobione mu wówczas przypadkowo zdjęcie. Obecne miejsce przebywania mafiosa i jego wygląd nie jest oficjalnie znany.
Giacobbe Garibaldi jest jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców w wielu krajach świata m.in.: w USA, czy Unii Europejskiej. Ze względu na kierowanie organizacją przestępczą o globalnym zasięgu ścigany jest listem gończym. Jest również podejrzewany o zamordowanie swojej żony i jej kochanka, chociaż ciał ofiar nigdy nie znaleziono. Paradoksalnie, w świecie przestępczym, uchodzi za człowieka honoru, który nigdy nie łamie danego słowa.
Ciekawostki:
W 2011 roku Garibaldi, będąc klientem jednego z hoteli zapłacił za butelkę whiskey Dalmore z 1948r. 58 000 ED. Miał gest, bo na miejscu wypił ją z piątką przyjaciół. Według legendy, którą w światku koneserów trunków z najwyższej półki obrosło to wydarzenie, także szczęśliwy barman nie został pominięty i poczęstowano go tradycyjnym dramem. Ciekawe, czy degustujący posłuchali rady master blendera destylarni, który zaleca, by przed degustacją napić się kolumbijskiej kawy i mleka?
Dawnym przodkiem Giacobbe Garibaldi był prawdopodobnie Giuseppe Garibaldi - włoski awanturnik, rewolucjonista, żołnierz i polityk, działacz i bojownik na rzecz zjednoczenia Włoch, do czego w znacznym stopniu się przyczynił. Był masonem, Wielkim Mistrzem loży Grande Oriente d'Italia. Giacobbe Garibaldi w swoich wypowiedziach często przywoływał ideały Giuseppe, jednak nigdy otwarcie nie potwierdził, że łączą go z nim więzy krwi.
[link widoczny dla zalogowanych]
In Nome Principios – jedna z najstarszych organizacji przestępczych, zarządzana przez amerykańską rodzinę Garibaldi o włoskich korzeniach, z Giacobbe Stefano Garibaldim na czele. Mafia ta, oprócz terenu USA, ma wpływy w kilku regionach świata m.in. na Sycylii, Kubie czy też na Falklandach. Współpracę i działalność organizacji wspomagają skorumpowane jednostki władz państwowych USA.
„In Nome Principios” jest odpowiedzialna między innymi za nielegalny hazard, prostytucję, nielegalną produkcję i handel cybersprzętem, a także „przemysł” narkotykowy (produkcja, dystrybucja). Podejrzewa się, że może również stać za wprowadzaniem do obrotu fałszywych pieniędzy w różnych walutach takich jak real brazylijski, czy kubańskie Peso. Powiązania z legalnie działającymi przedsiębiorstwami pozwalają organizacji na pranie brudnych pieniędzy.
Niejasne pozostają powiązania „In Nome Principios” z Watykanem. Po fali zarzutów, dotyczących rzekomych powiązań Watykanu z „In Nome Principios”, nie popartych dowodami, jakie w marcu 2019 r. pojawiły się w mediach, rzecznik kościoła watykańskiego, biskup Fidencio Pannicucci w wydanym oświadczeniu powiedział:
„Nie dziwi mnie, że szatan sączy w ludzkie umysły obrzydliwy jad kłamstw i nienawiści, zatruwa je i manipuluje nimi. Zdumiewa mnie natomiast to, jak łatwo ta trucizna trawi ludzką wolną wolę, wolną myśl i kala duszę. Zwracam się do wszystkich, którzy ulegli bądź mogą ulec tym szatańskim sztuczkom. Nie pozwólcie, aby szatan wami zawładnął. Watykan jest jednym z ostatnich bastionów człowieczeństwa na świecie. Kościół nigdy nie miał i nie będzie mieć nic wspólnego z osobami, które po śmierci będą skazane na wieczne potępienie”.
Nie uspokoiło to jednak środowisk lewicowych, zarzucających Stolicy Apostolskiej prowadzenie nielegalnych interesów, pranie brudnych pieniędzy i inne nadużycia. W tej sprawie toczy się śledztwo, jednak jak dotąd nie przyniosło żadnych rezultatów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 2:04, 27 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
5 LISTOPADA 2019r. – MIAMI, KORPORACJA WAN & PAI
Tania Zabrinska otworzyła skrzynkę mailową. 1 nowa wiadomość od Pan Bo Wan – wymagana autoryzacja. Kobieta przystawiła oko do czytnika. Błysnęło światło. Wyskoczył komunikat: analiza tęczówki i kurczenie się źrenicy zgodne. Zaakceptowano. Następnie przyłożyła dłoń do drugiego czytnika. Po chwili pojawił się komunikat: linie papilarne, rozkład naczyń krwionośnych i porów skóry zgodne. Zaaceptowano. Proszę złożyć podpis. Zdenerwowana kobieta wykonała podpis na elektronicznym tablecie. Komunikat głosił: podpis nieprawidłowy. Pozostało prób: 2. Kobieta sięgnęła drżącą ręką do torebki i wyjęła z niej strzykawkę z napisem: midazolam 5mg. Zrobiła sobie zastrzyk. Po 5 minutach ponowiła podpis. Komunikat: podpis prawidłowy. Otwieram wiadomość.
Szanowna Pani Zabrinska,
przypominam, że 8 listopada będę ponownie w Miami. O miejscu i godzinie spotkania dowie się Pani telefonicznie w swoim czasie. Wciąż czekam na efekty.
Z poważaniem,
Bo Wan, prezes Wan & Pai Inc.
5 LISTOPADA 2019r. – MIAMI, KOMENDA GŁÓWNA POLICJI
Komisarz Alosza Jelcyn
Policjant z Miami, komisarz Alosza Jelcyn, dumny z siebie, widząc uchylone drzwi, wszedł raźnym krokiem bez pukania do gabinetu komendanta policji na komendzie głównej w Miami.
- Wreszcie mamy ich w garści panie komendancie. Teraz się nie wywiną. - zawołał od progu zadowolony Jelcyn.
- Wyjdź! – warknął komendant.
- Ale proszę pa…
- Wyjdź i wejdź jeszcze raz jak należy. To rozkaz! Wykonać!
Komisarz wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Wcisnął przycisk przy drzwiach.
- Wejść – padło ostro z głośnika przy drzwiach. Wszedł ponownie, zbity z pantałyku i spojrzał na przełożonego. Komendant John Stockton był 2-metrowym murzynem koloru smoły, któremu, wyraźną satysfakcję dawało pomiatanie białymi.
- Czy mogę panu zająć chwilkę – spytał uniżonym tonem Jelcyn.
- Jak ważne to mów. Jak nie, możesz się odmeldować. – odparł murzyn.
- Mam nagranie operacyjne dotyczące produkcji fałszywych peso kubańskich. Udało nam się rozszyfrować połączenie i mamy treść rozmowy, wygląda na to, że dwóch ważnych osób. Wynika z niego, że…
- Włącz.
- Już się robi. - powiedział Alosza wciskając play na odtwarzaczu.
- Cześć.
- Dzień dobry panu.
- U was wszystko zgodnie z planem?
- Tak, a u Pana?
- Idzie jak po maśle.
- pomaśle?
- Wszystko ok.
- Aha, po maśle to, że dobrze. Zapamiętam.
- Gdzie odbiorę przesyłkę?
- Long Key Bight. Prosto z CyberCopy.
- Data, którą Pan podawał jest aktualna?
- Tak, niedziela, 8:00.
- Znakomicie.
- A, wiesz jaka jest najczęstsza choroba chińczyków?
- Nie. A Pan wie?
- Żółtaczka.
- Ee, chyba nie tak często na nią chorują.
- Ok, nieważne. Muszę kończyć. Na razie.
- Do zobaczenia na…
Na twarzy Jelcyna pojawił się triumfalny uśmiech.
- Nie ciesz się przedwcześnie – zgasił go murzyn. Przekaż to dalej i róbcie co do was należy. I niech ktoś z naszych obserwuje tą drukarnię. Już dawno mówiłem, że ta drukarnia to przykrywka.
- Nic nie znaleźliśmy podczas przeszukania.
- Albo ktoś wystrzelał z dupy i zabrali co trzeba, albo wy daliście dupy! Nie wiem, co gorsze. A teraz spieprzaj!
- Do widzenia, panie komendancie - powiedział Alosza opuszczając gabinet. - Jebany czarnuch - pomyślał i poszedł do palarni.[img][/img]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Śro 4:16, 27 Cze 2012, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:32, 29 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
8 LISTOPADA 2019r. – MIAMI, KLINIKA IM. GUY’A BEST’A
Dr Martin House, ordynator w Klinice im. Guy’a Best’a był osobą naszpikowaną cybersprzętem pomocnym w leczeniu pacjentów. Kończył właśnie pracę w swoim gabinecie, gdy nadano mu z recepcji informację:
- Pan Guy Best do pana, ordynatorze House.
- W takim razie czekam u siebie.
Dr House nie był zadowolony z faktu przybycia właściciela kliniki. Po chwili Guy Best wszedł do gabinetu.
- Witam pana ordynatora – powiedział podając rękę lekarzowi.
- Dzień dobry. Co pana sprowadza w taką niebezpieczną pogodę? – spytał dr House. W mediach mówią już o 17 ofiarach śmiertelnych tajfunu.
- Pewnie pan wie, że wyjeżdżam na dłużej w związku z nowym przedsięwzięciem.
- Tak, poinformowano mnie o tym.
- Przyszedłem rozejrzeć się przez chwilę po klinice przed wyjazdem. Podobno przez tajfun mamy awarię monitoringu?
- Technicy powinni przyjechać lada moment i naprawić usterki.
- Cieszę się.
Guy Best spojrzał na leżące na biurku, świeżo wydrukowane akty zgonu. Sięgnął po nie i spytał:
- Jakie było rozpoznanie choroby u pacjentów?
- Dur brzuszny.
- I co się stało? – spytał zafrapowany.
- Wstrząs. - odpowiedział zdawkowo ordynator.
- Obaj? – zdziwił się Best.
- Niestety tak. Pan Peter Cassano zmarł w wyniku wstrząsu anafilaktycznego. Jak się okazało, był uczulony na ciprofloksacynę. Przyczyną śmierci pana Maxwella Robertsona była sepsa, a dokładnie wstrząs septyczny. – dr House spojrzał w oczy rozmówcy próbując rozszyfrować co myśli.
- Młodzi ludzie. Niestety choroba nie wybiera. – zasępił się właściciel kliniki.
- To prawda. – szybko przytaknął doktor uspokojony odpowiedzią gościa. Oczywiście, wedle pańskiego rozporządzenia, koszty nieudanego leczenia, jak zawsze gdy nasz pacjent umiera, ponosi klinika.
Best kiwnął potakująco głową i rzekł:
- Czas na mnie.
- Do widzenia. Życzę miłej podróży. – powiedział ordynator odprowadzając gościa do drzwi gabinetu.
- Dziękuję. Do widzenia.
Guy Best wyszedł.
- Gdyby on poznał prawdę… - lekarz wzdrygnął się na samą myśl o tym.
- Gdyby on poznał prawdę… - pomyślał Guy Best i uśmiechnął się pod nosem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:30, 02 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
WNS – World News Service
NIE ŻYJE PREZES WAN & PAI MIAMI – TANIA ZABRINSKA
8 LISTOPADA 2019r.
Dziś rano około godziny 7:00, Tania Zabrinska – prezes korporacji Wan & Pai, filia w Miami (41 l.) w trakcie próby zatrzymania jej przez 3 oficerów CIA straciła życie. Jak dotąd wszystko wskazuje na samobójstwo poprzez zażycie dużej dawki silnego leku przeciwbólowego. Mimo natychmiastowej pomocy, i czynności reanimacyjnych zmarła.
Jak podaje Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA), do tragedii doszło w Miami, gdy denatka przebywała sama w domu. Agenci (tożsamość utajniona) przez kilka minut dzwonili bezskutecznie do mieszkania. Po wyważeniu drzwi oficer dowodzący akcją znalazł w sypialni leżącą kobietę, ze strzykawką wbitą w przedramię, bez funkcji życiowych. Rozpoczął reanimację, a towarzyszący mu agenci, sprawdzili pozostałe pomieszczenia. Ludzie Trauma Team przybyli błyskawicznie, niestety wszelkie możliwe środki przywrócenia funkcji życiowy zawiodły. Stwierdzono zgon na skutek depresji ośrodka oddechowego.
Zabezpieczono sprzęt elektroniczny i mieszkanie pani prezes. Ze wstępnych ustaleń CIA i niezależnych ekspertów korporacyjnych nie wynika, by powodem śmierci Tanii Zabrinskiej było coś innego niż samobójstwo. Podczas wstępnej sekcji zwłok, biegli medycy sądowi nie odkryli na ciele prezes Wan & Pai śladów mogących świadczyć o napaści, walce czy choćby szamotaninie. Badania toksykologiczne wykazały we krwi obecność fentanylu [ bardzo silnego leku przeciwbólowego – przypisek red.] w dawce kilkunastokrotnie przekraczającej LD:50.
Rzecznik CIA, po nieudanej akcji, w wydanym oświadczeniu powiedział, że „CIA od dłuższego czasu prowadziło działania operacyjne mające na celu ustalenie rzekomych powiązań korporacji Wan & Pai Miami ze światem przestępczym. To [ samobójstwo Zabrinskiej – przypisek red.] wydaje się potwierdzać, nasze dotychczasowe ustalenia.”
Niemniej jednak do czasu zakończenia śledztwa samobójstwo pozostanie jedynie hipotezą. Sprawdzane są też inne ewentualności.
Lew Zabrinski, mąż pani prezes, który był w tym czasie w delegacjach, na wieść o nagłej śmierci żony, dostał zawału. Interweniowało pogotowie. Obecnie znajduje się on pod opieką specjalistów na oddziale intensywnej terapii. Lekarze określają jego stan jako krytyczny.
Tania Zabrinska osierociła dwójkę dzieci, które w chwili śmierci matki przebywały u krewnych. Dzieci państwa Zabrinskich - 12 letnia Alena i 17 letni Aleksy są w szoku i znajdują się pod opieką psychologa. Odmówiono nam możliwości rozmowy z nimi.
Bo Wan, posiadacz największego pakietu akcji korporacji Wan & Pai oburzył opinię publiczną mówiąc: „W ciągu 3 dni wybrany zostanie nowy prezes. Korporacja pracuje dalej, a wszystkie zobowiązania wobec naszych klientów zostaną zrealizowane w terminie”. Jak dotąd, nie złożył również kondolencji rodzinie zmarłej.
Tania Zabrinska była osobą bardzo znaną i szanowaną w środowisku naukowym. Ostatnia konferencja z jej udziałem zorganizowana przez korporację Wan & Pai pt. „Wpływ terapii i jakości życia w cybernetycznym świecie, przy użyciu konwencjonalnych i niekonwencjonalnych metod leczenia na przykładzie osób chorych na choroby zakaźne", odbyła się 4.11.2019 r. w Miami. Udział wzięli w niej między innymi Carl Duisberg – vice prezes Bayer AG filia w Miami, Madelene Marceau – prezes korporacji Monsanto Company filia w Miami czy Guy Best – założyciel i prezes fundacji charytatywnej Guy Best Fundation.
Przed śmiercią nie zostawiła listu pożegnalnego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TOU dnia Pon 15:32, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TOU
Adept
Dołączył: 29 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:19, 15 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
8 LISTOPADA 2019 r. – MIAMI, KOMENDA GŁÓWNA
- Jelcyn, jesteście skończeni – z nieskrywaną satysfakcją orzekł komendant John Stockton i wręczył komisarzowi kartkę papieru.
- Ale, panie komen…
- Milcz jak do mnie mówisz! Nie interesują mnie Twoje żałosne bajeczki. – przerwał Murzyn.
Komisarz Alosza Jelcyn dla formalności spojrzał na nagłówek dokumentu, który bezlitośnie krzyczał: wypowiedzenie! – Kurwa mać – pomyślał. Jak dorwę tego jebanego Robertsona to mu dupę z nóg wyrwę. Wszystko poszło się pierdolić. Nowy samochód, wyższa pensja, prestiż, policyjny cybersprzęt… O w pizdę! Policyjny cybersprzęt !!! - Jelcyn przeraził się nie na żarty.
- A teraz zejdź mi z oczu – zakończył komendant.
- Ale, panie komendancie, co ja mam teraz począć?
- Na pewno nie dziecko. W Miami nie masz czego szukać. Najlepiej wyjedź daleko stąd.
- Bez policyjnych cybernóg…?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|